Ślub i wesele w górach

Odkąd tylko pamiętam, góry robiły na mnie kolosalne wrażenie. Przez ich majestat podchodziłem do nich z szacunkiem i dużym respektem. Z pewnością jest tak do teraz ponieważ za każdym razem gdy tylko pojawiają się na horyzoncie, czuję na swojej skórze dreszczyk emocji. Swego rodzaju wyczekiwanie na spotkanie. Zupełnie tak jakbyście czekali na starego znajomego z którym długo się nie widzieliście a przecież „tyle by opowiadać”.

Wielkie z Waszych historii miałem przyjemność fotografować w Tatrach będąc fotografem ślubnym. Bez względu na to czy był to wojskowy ślub w Bukowinie Tatrzańskiej, zaręczyny nad Morskim Okiem czy wschód słońca na Rusi nowej Polanie, zawsze działa się tam magia.

Tylu zabajonych wspomnień dostarczyłyWam (i mi) te surowe i monumentalne szczyty, że jedną z takich historii chciałbym Wam dzisiaj przedstawić.

Zanim jednak zaczniecie oglądać to uprzedzam, że wzruszeń będzie na fotografiach nie mniej niż dobrej zabawy.

Najlepsze miejsce na wesele w górach

Zapraszam Was zatem do mojej Narni! Nie będziecie musieli jednak przechodzić przez starą szafę aby się do niej dostać 😉 Wystarczy że odwiedzicie wraz ze mną urokliwą miejscowość nieopodal Zakopanego – Małe Ciche.

Mieści się tam uroczy zakątek gdzie nigdy nie milknie góralska muzyka, powietrze pachnie zielonym lasem a serce na dłoni ma każdy z jego mieszkańców, czyli Tatrzański Bór.

Ślub i wesele w górach z pewnością marzyły się nie jednej z zakochanych par przemierzających wspólnie kolejne szlaki. Ten zapierający dech w piersi krajobraz pomieszany ze starannie kultywowaną przez mieszkańców historią.

Gdyby ten tatrzański kolos zwany Giewontem mógł opowiedzieć jedną z takich historii, na sto procent wybrałby tą Justyny i Grzegorza czyli bohaterów tej opowieści. Nie było przypadku w tym że właśnie pod Tatrami zamarzyli ślubować sobie miłość. To na szczycie Giewontu właśnie odbyły się zaręczyny i jedyne w swoim rodzaju „tak” roznioslo się lotem błyskawicy po turniach!

Pomimo tego, że obydwoje pochodzą z „krainy scyzoryków” to wiedzieli, że celebrować swą miłość muszą w miejscu „gdzie strumyk płynie z wolna” a wiatr porywa i unosi kolejne romantyczne historie.

Ucieszyłem się gdy tylko zadzwonili i poinformowali, że wybrali właśnie mnie jako swojego fotografa ślubnego. Od początku wyczułem od nich wiele serdeczności i zaufania, co szczególnie sobie cenię podczas współpracy.

Za każdym razem gdy wspominam ich ślub, przed oczami mam Justynę przygotowującą się w podekscytowaniu do ceremonii i Grzegorza który raz opowiadał ich wspólną historię a innym razem… wprost ją wyśpiewywał!

Jak to w górach, w tym dniu pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie. Zupełnie tak jak emocje ale o tym akurat jeszcze tutaj wspomnę.

Góralska muzyka na żywo i nie tylko

Tak na ceremonii jak i na weselu przygrywała góralska kapela „Zbóje” i to właśnie im zawdzięczam wysłuchanie najlepszej wersji „Takiego Janicka” przy której Wojciech Mann ze swoją „wersją profesjonalną” z „Szansy na sukces” mógłby się schować 😉

Jako że XXI wieku nie samym folklorem człowiek żyje, o dobrą zabawę zadbał najlepszy DJ wśród górali czyli DJ Golden (prywatnie zwany Jędrusiem;) ). Co ten gość wymyślał za konsoletą to głowa mała! Tak rozkręcił imprezę że Pan Młody o mało nie wyleciał na drugie piętro gdy najbliżsi go podrzucali hehe.

Czy wspominałem już, że bylo to bardzo kameralne wesele? Niecałe 30 osób może sugerować klimat jak u cioci na imieninach ale cytując Radka Kotarskiego „nic bardziej mylnego!”. To idealny przykład wesela na którym ludzie chcą wspólnie świętować!

Muszę Wam wyjawić też pewną piękną tajemnicę. Jakofotograf ślubny o wszystkim najczęściej dowiaduję się na początku, przed wszystkimi. Tym razem też tak było! W pełnej konspiracji przed swoimi rodzicami, Justyna i Grzegorz zdradzili mi, że podziękowania dla rodziców będą wyjątkowe…

Oryginalny prezent dla rodziców

Na środku sali Para Młoda, najbliżsi oraz prezenty. W sumie sytuacja jakich wiele na weselach. No może poza pewnym wyjątkiem który robił różnicę. Gdy tylko rodzice zobaczyli co kryje się w paczkach, radość wręcz eksplodowała! No bo jak inaczej można zareagować na fakt że… ZOSTANĄ DZIADKAMI!!!!!!!!!!

AAAaaaaaaaa!!!!!!!!! Tylu płaczących z radości osób nie widziałem już dawno! Weselnicy ale i obsługa płakali jak bobry gdy ta wiadomość rozniosła się po sali 😃 Mi też pocieklo kilka łez ale o tym cicho sza 😉

Działo się, ojjj działo!

Wielkie historie, małych gestów!

Wg. mnie fotografia ślubna to nie tylko momenty ale i całe historie które rozpoczęte w dniu ślubu, cały czas są uzupełniane o nowe rozdziały.

Mówiłem już że fotografuję wspomnienia?! Teraz już chyba nie trzeba na to większego potwierdzenia! 😃

Za wspaniałą współpracę podczas całego dnia dziękuję szczególnie:

Picnook - online blogging tool

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *